Korzystając z poprawy pogody odwiedziliśmy dzisiaj prawdziwą farmę z krówkami, świnkami innymi zwierzątkami hodowlanymi.
Farma znajduje się za parkiem w którym zwykle spacerujemy, więc wybraliśmy się tam z biegu, tak spontanicznie podczas spaceru. Wiadomo jak na leniwy rodziny spacer fajnie jest się wyszykować, ubrać ulubione ciuchy i buty na obcasie. Tak więc, w tak pięknym stroju matka wybrała się na farmę i od razu po w kroczeniu na teren gospodarstwa weszła w końskie odchody, to tak na szczęście:).
Wiki po raz pierwszy na żywo ujrzała prawdziwą krowę:), którą od jakiegoś czasu naśladuje i przygląda się na zdjęciu w jednej ze swoich książeczek. No dobra może gdzieś już ukradkiem widziała, z daleka krówki pasące się na polach. Jednak dzisiaj miała nie tylko przyjemność ujrzeć to zwierzę z bliska ale jeszcze je nakarmić słomą. W zasadzie na spotkaniu z krową moglibyśmy naszą przygodę na farmie zakończyć. W gospodarstwie mieszkały również koniki, świnki i ptactwo domowe ale Wiktoria straciła ochotę na ich poznanie:).
Po przekroczeniu progu obory i chlewu musieliśmy zawrócić ponieważ Wiktoria zaczęła strasznie krzyczeć i na nic się zdało przekonywanie taty że zaraz zobaczy fajne świnki:)). W zasadzie sama nie wiem czy niechęć Wiki była spowodowana widokiem nieznanych zwierzą czy niezbyt przyjemnym zapachem jaki zazwyczaj panuje w takich miejscach. Dzieciom należy pokazywać świat i zwierzęta go zamieszkujące, no cóż może kolejna wizyta będzie lepsza. Zasugerowałam nawet ukochanemu, że powinniśmy poszukać inną farmę, bardziej uporządkowaną i przystosowaną do wizyt z dziećmi. Jednak chyba w chlewie nie mogę oczekiwać porządku i roznoszącego się zapachu Chanell :).
Po przekroczeniu progu obory i chlewu musieliśmy zawrócić ponieważ Wiktoria zaczęła strasznie krzyczeć i na nic się zdało przekonywanie taty że zaraz zobaczy fajne świnki:)). W zasadzie sama nie wiem czy niechęć Wiki była spowodowana widokiem nieznanych zwierzą czy niezbyt przyjemnym zapachem jaki zazwyczaj panuje w takich miejscach. Dzieciom należy pokazywać świat i zwierzęta go zamieszkujące, no cóż może kolejna wizyta będzie lepsza. Zasugerowałam nawet ukochanemu, że powinniśmy poszukać inną farmę, bardziej uporządkowaną i przystosowaną do wizyt z dziećmi. Jednak chyba w chlewie nie mogę oczekiwać porządku i roznoszącego się zapachu Chanell :).
![]() |
Na farmie najlepsza była jazda na traktorze |
4 komentarze:
Oj fakt chlewik/obora/kurnik... zapachy specyficzne. Choć jako mała dziewczynka chyba się do nich przyzwyczajałam (jak dziadkowie mieli kury to się biegało do kurnika i oglądało małe kurczaczki).
Ale dzieci trzeba zaznajamiać ze zwierzątkami, żeby potem nie było że krowy są fioletowe, a mleko pochodzi tylko z kartonu :)
Na pewno ponowimy próbę zaznajomienia Wiktorii ze zwierzątkami:))
Już sobie wyobrażam moją delikatną Elizę na takiej farmie :) Ona nawet odchodzi od stołu jak jem tuńczyka :)
Świetny spacerek, a do tego zwierzątka, moja Majeczka by się rozpłynęła z radości, pozdrawiam :-)
Prześlij komentarz