Wiki stała się ostatnio właścicielką nowej bryki, marki Bugatti Veyron:) w modnym różowym kolorze. Prawo jazdy zdała za pierwszym razem, ale jako młody kierowca musi jeszcze nabyć praktyki i obycia za kierownicą. Co ciekawe do perfekcji opanowała już cofanie, jednak manewr skręcania i jazdę naprzód musi jeszcze dopracować.
Widać że podoba jej się nowy nabytek, dający więcej możliwości w zwiedzaniu okolicy i odkrywaniu świata z innej perspektywy. Najlepszym odkryciem jest możliwość otwierania szafek. Jednak Wiktoria zawsze lubiła wymieniać swoje gadżety (zabawki) więc i jazda Veyron' em (chodzikiem) nudzi jej się maks po 15 min. W zasadzie to i dobrze bo dłuższe przebywanie w chodziku nie jest wskazane. Jednak wydaje mi się, że chodzi to dobry zakup jeżeli używa się go rozsądnie i nie zostawia w nim dziecka na pól dnia.
W naszym przypadku zachęcił on małą do samodzielnego wstawania. Pierwszy raz Wiktoria miała styczność z chodzikiem około miesiąca temu, kiedy byłyśmy na wakacjach u moich rodziców. Wiki odziedziczyła chodzik, którym była zachwycona w spadku po starszym kuzynie, jednak nie było możliwe zabranie go razem z nami do domu po skończonym urlopie (nie zmieścił by się do bagażu samolotowego).
W ciąży nasłuchałam się wielu negatywnych opini na temat używania chodzików i początkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego zakupu. Główną wadą chodzika jest ryzyko wady postawy, ponieważ dziecko może nabrać złych nawyków w chodzeniu i stawiać krzywo nóżki. Moim zdaniem, takie ryzyko występuje gdy rodzicie pozostawiają dziecko w chodziku na dłużej niż 20-30 min dziennie. Krótka zabawa może być fajnym dodatkiem w ciągu dnia, która na chwilę zajmie malucha. Ja w tym czasie zazwyczaj zmywam naczynia, bądź szykuję jedzonko dla małej. Co wy uważacie na ten temat? Czy warto zainwestować w chodzik, czy wasze dzieci bawiły się bądź bawią w chodzikach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz